wtorek, 27 listopada 2012

| 13 | You say I`m a dreamer but I`m not the only one.

Wszyscy siatkarze patrząc na siebie nawzajem wpadają w dziki śmiech. Cóż, zwykle raczej nie założyli by białych garniturów, biało-czerwonych koszul i krwisto czerwonych butów-lakierek. Ale to jest właśnie strój, w którym reprezentować będą swój kraj podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich, więc nikt nie narzeka. Wręcz przeciwnie, wszyscy sobie żartują i później muszą przyznać, że nie wyglądają tak źle. Można by ich wziąć za członków eleganckiej, francuskiej mafii- jak stwierdziła ich asystentka.
- Walnij mi focię na tle stadionu, wyślę na Igłą Szyte. - prosi Łukasza Krzysiek, na co Żygadło bierze jego IPhone`a i robi pozującemu Ignaczakowi zdjęcie- Dzięki, normalnie Tyszka.
- Sorry, ręka mi się trzęsie. - rozgrywający wzrusza ramionami- Emołszyns sięgają zenitu.
- Stary, ty mi tu nic o emocjach nie mów. Iwona do mnie co chwilę pisze, pytając kiedy będziemy bo chce jej się spać. Ale żona.
- Biedny Krzysiu. - obejmuje przyjaciela ramieniem, ręką mierzwiąc jego starannie uczesane włosy.
- ŻYGADŁO, ŻYCIE CI NIE MIŁE?
- Po Igrzyskach możesz mnie zabijać. Teraz to musimy powalczyć o złoto, a bez tak genialnego rozgrywającego jakim jestem może nam się nie udać.- śmieje się Łukasz.
- Jak zwykle pierdolisz. - podsumowuje Ignaczak.
- Mówi to człowiek, który właśnie wstawił swoją fotę na bloga z dopiskiem "Idę. Zaraz będę" . I uśmiechnięte buźki. - mówi Ziomek, wskazując na swój telefon, na którym wyświetlona jest strona Krzyśka.
- Fanom się podoba. - oznajmia obrażony Igła i biegnie do Ruciaka.
Łukasz kiwa głową ze śmiechem i idzie do Zbyszka, który próbuje doczyścić swoje okulary.
- Zibi, ale one są czyste. - zauważa rozgrywający, wskazując na bartmanowe szkła.
- Nie są DOSTATECZNIE czyste.
No tak, z Bartmana jest niezły pedancik, dobrze, że nie są razem w pokoju bo by chyba z nim zwariował. W dalszym ciągu ściera niewidzialną plamę kiedy dochodzą do wejścia na stadion.
Pani spikerka mówi donośnie "Poland" a oni wraz większością polskich olimpijczyków wchodzą na wypełniony po brzegi stadion. Zewsząd słychać oklaski, krzyki, widać błyski fleszy i ruszające się kamery. Cała oprawa jest niesamowita i Łukasz musi przyznać, że nigdy czegoś takiego nie widział. Przez całe przejście towarzyszyło mu uczucie dumy z reprezentowania swojego kraju i ogromnego szczęścia. Oczy całego świata w tym właśnie momencie są zwrócone na ich zachwycone twarze.
- Kurewsko niesamowicie. - krzyczy do Żygadły Winiarski, ale on jest zbyt otumaniony wszystkim co się dzieje dookoła by to usłyszeć.
Spełniają się jego marzenia, marzenia, którymi żył od pierwszego siatkarskiego treningu, meczu, turnieju. To dzieje się teraz- myśli sobie- Wykorzystaj to, może drugiej szansy nie będzie.

* * *

Co prawda hala Earls Court nie jest całkowicie wypełniona, jednak polskich kibiców słychać już kiedy wychodzą z szatni. Za kilkadziesiąt minut zaczną swój pierwszy mecz w Londynie, los postawił przed nimi Włochów.
Korzystając z tego, że Anastasi jeszcze nie przyszedł z szatni, Żygadło idzie na połowę Makaroniarzy i kolejno wita się ze znajomymi z ligi włoskiej.
- Zrobimy z was farsz do pierogów. - słyszy od Birarelliego, środkowego Trento i wybucha śmiechem. No tak, Włoch odkąd tylko Łukasz zaprosił paru znajomych na tradycyjny, polski obiad, wręcz ubóstwia pierogi. Ciągle jednak nie ma na nie przepisu, wierząc, że to "sekretna receptura".
- Zobaczymy! - klepie go po ramieniu i wraca na stronę Dzików- Emanuel powiedział, że nas zmiażdżą, Krzysiu.
Rozciągający się obok Ignaczak mruży oczy i mierzy wzrokiem środkowego reprezentacji Włoch.
- Jasne. Ciekawe ile się makaronu nawpieprzali bo Mastrangelo jest jakby ciut grubszy od ostatniego naszego spotkania.
- Przypominam ci, że żywiłem się makaronem przez parę lat.
- Wybacz, Łukaszku. No ale wracaj do rozgrzewki bo Andrzej zaraz wpadnie i będzie kapeczka. - Krzysztof stwierdza z powagą- Ej, myślisz, że dobry fryz dziś mam? Ciężko konkurować z Zaytsevem...
Żygadło strzela fejspalma i idzie parę metrów dalej by przygotować się do meczu. Wygranego meczu, po czterosetowym pojedynku.Idzie dobrze, może... aż za dobrze? Może po tym meczu poczuli się zbyt pewni, bo z Bułgarią przegrywają, zdobywając zaledwie jednego seta. Wtedy do drużyny wkrada się niepokój, bo chyba każdy zaczyna sobie uświadamiać, że coś jest nie tak, choć nikt tego głośno nie mówi. "To zły dzień", "Każdemu może zdarzyć się potknięcie", "Lepiej przegrać teraz, niż w fazie pucharowej".
Na szczęście potem wygrywają z gospodarzami i Argentyńczykami, ale spotkanie z Australią to jedno wielkie nieporozumienie. Wystarczy im wygrana z jedną z najsłabszych drużyn turnieju by wyjść z grupy na pierwszym miejscu. Może to ich zmyliło i dlatego schodzą z boiska ze spuszczonymi głowami, w których gdzieś tłucze się myśl, że trafią albo na Brazylię, albo na Rosję?
W nocy wszyscy czekają na wyniki losowania, w zasadzie nie ma dla nich znaczenia z kim zagrają. Pewnie odrobinę bardziej woleliby Brazylię, którą przecież już kilka razy w tym sezonie pokonali.
Ignaczak obcina paznokcie, a Łukasz usiłuje czytać jakąś książkę pożyczoną od Ruciaka, kiedy goście z komitetu ogłaszają, że jednak Rosja. Jednocześnie z ust wyrywa im się ciche "kurwa" po czym gaszą światło i telewizor, kładąc się do łóżek.
Następny dzień to trening i motywacja, zbieranie sił. Wszyscy zagrzewają siebie nawzajem do walki i właściwie Żygadło na parkiet wychodzi z przekonaniem, że się uda. Chyba nigdy nie był jeszcze tak skupiony jak podczas tego meczu i nigdy nie chciał aż tak bardzo wygrać.
Ale nie idzie po ich myśli, Rosjanie są po prostu za dobrzy. Płomyk nadziei tli się w drugim secie, jednak przeciwnicy doganiają ich i wygrywają partię. Wtedy chyba coś pęka, chociaż walczą, tak jak przyzwyczaili do tego wszystkich sympatyków siatkówki. A potem jest tylko rozpacz. Śmiech i szczęście Rosjan słychać jakieś trzy razy głośniej w głowie niż jest normalnie, a w oczach zbierają się łzy. Wszyscy porozrzucani są po różnych częściach parkietu, jedni leżą, drudzy siedzą, jeszcze inni chodzą w kółko, nie mogąc uwierzyć, że to koniec ich przygody z Igrzyskami w Londynie. Przygody, na którą ciężko pracowali przez cztery lata i którą zwieńczyć mieli medalem.
Łukasz nie może się pozbierać, czuje jak łzy spływają swobodnie po jego policzkach, ale niespecjalnie się tym przejmuje. Możliwe, że to była jego pierwsza i jedyna szansa na wyśniony medal Igrzysk. Nie udało się, jak mogło się nie udać? Gdzie popełnili błąd? Co jest przyczyną ich porażki? Dlaczego ci pieprzeni dziennikarze robią im zdjęcia? Czemu podchodzi do niego Grankin i klepie go po plecach? Po jaką cholerę polscy kibice krzyczą "Dziękujemy!"? Przecież nie wykonali tego, na co wszyscy liczyli. Zawiedli.
Po powrocie do wioski cała drużyna siada w jednym pokoju, oni, sztab i ich bliscy, którzy przyjechali tu by ich dopingować. Rozmawiają niemalże przez całą noc, ale nie o tym co się stało. Starają się odwieść myśli od porażki, dyskutować o tym co będzie, a nie o tym co właśnie się zdarzyło. Są razem i to chyba jest ich siła- myśli Żygadło, kiedy po czwartej nad ranem kładzie się do łóżka. Nie może jednak zasnąć, a Ignaczak włóczy się gdzieś po wiosce, więc wyciąga laptopa.
Skrzynka mailowa zapełniona jest życzeniami urodzinowymi, listami od fanek, które nie wiadomo skąd wzięły jego adres i wyrazami współczucia. Jest też parę próśb o wywiady, co tylko go denerwuje i już ma się wylogowywać kiedy zauważa wiadomość, którą wcześniej przegapił, z 7 sierpnia. Otwiera ją, czując jak jego serce przyspiesza.
Nadawca: Nika Tomzik
Temat: brak
Mówiłam Ci, że kiedyś zrozumiesz i chyba teraz nadszedł ten czas. Mam nadzieję, że w Londynie idzie Ci dobrze.
I załącznik o nazwie "1",  którego pobiera z rosnącym podekscytowaniem.

wybaczcie, że tak późno ale musiałam ochłonąć i pozbierać się po piątku, ciężko wrócić do rzeczywistości po takim kosmosie w atlas arenie.
dziękuję za cierpliwość. 

5 komentarzy:

  1. Doczeekaałam się <3
    Przypomnienie z Igrzysk... Te mecze, to wszystko, tego się w sumie nie zapomina.
    Ale urywanie w takim momencie powinno być, cholera, karalne, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś urwać ten rozdział w takim momencie? Ja po prostu nie wiem, jak wytrzymam do następnej części. I w ogóle to wywołałaś u mnie łzy... Wspomnienie Igrzysk Olimpijskich nie należy do moich ulubionych mimo wszystko.

    Czekam z upragnieniem na kolejny rozdział.

    P.S. Zapraszam na http://niepowstrzymana-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Londyn jest bolesny, ale Pekin boli mnie bardziej i nic tego nie zmieni, kurcze na tych Io czułam ze coś bedzie nie tak i było, zabiję za urwanie w takim momencie, zabije...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nika napisała do Łukasza? No tym to mnie zaskoczyłaś. Nie myślałam, ze się do niego odezwie. Ciekawe co było w tym załączniku??

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, ze nie wykorzystali tej szansy. Strasznie nie lubię wspominać tycg IO.

    OdpowiedzUsuń