piątek, 21 września 2012

| 3 | Life is like road; it has bumps, cracks and obstacles, but in the end, it gets you to somewhere.

Żygadło musiał sobie samemu przyznać, że dawno się tak nie nawalił, biorąc pod uwagę, że po powrocie opróżnił jeszcze butelkę wódki rozmawiając z psem sąsiada, który zdecydowanie lubił jego obecność. Kiedy jednak koło północy usłyszał dzwonek do drzwi, a w progu stanął właściciel Maxa, prężąc swoje muskuły (ach ci kulturyści!) był zmuszony oddać swego towarzysza i pójść spać. W końcu nie będzie pił w samotności, aż tak bardzo zdesperowany nie jest. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo jak wytłumaczyć fakt, że nie śpi we własnym łóżku, tylko na pojedynczym, z którego wystają mu nogi, a przykryty jest różową kołdrą w kwiatki?
- Dzień dobry, Łukaszku. - słyszy głos Krzyśka i zdaje mu się, że dalej śni- Nie rób takiej miny, bo ci kurzu do buzi powlatuje. Iwona nie zdążyła posprzątać przed tym jak się u nas niespodziewanie pojawiłeś.
Łukasz patrzy na niego nieprzytomnie, siadając na łóżku, jak się domyśla, Dominiki.
- Co ja tu właściwie robię? - mamrocze pod nosem, rozmasowując sobie czoło- Umarłem, ty też umarłeś i jesteśmy w niebie?
- Och nie, to tylko Rzeszów. - Ignaczak wygląda na rozbawionego- Oj stary, tak się nachlałeś, że o drugiej w nocy zadzwoniłeś i powiedziałeś, że lecisz do Polski i będziesz nad ranem.
- Nad ranem? Jakim ranem, przecież ja mam dzisiaj trening! - Żygadło wyskakuje z łóżka i zaczyna gorączkowo szukać telefonu.
- Spoko, dzwoniłem do Osmy, żeś się zachlał i masz zszyty łuk brwiowy. Masz trzy dni wolnego.
Łukasz patrzy na przyjaciela z niedowierzaniem, po czym rzuca mu się na szyję.
- Jesteś moim Bogiem, Krzysiu. - mówi, na co libero krzywi się nieznacznie.
- Cudownie, naprawdę cudownie, ale idź wziąć prysznic. Ręczniki są tam gdzie zawsze.

Ku najszczerszemu zdziwieniu Łukasza, w całym domu, kiedy wyszedł z łazienki, było kompletnie pusto.
- Iwonka poszła na zakupy z dzieciakami. Mówi, że musi cię dożywić, bo w tych Włochach się wykarmić nie możesz. - oznajmia Krzysiek, podtykając mu pod nos talerz z kanapkami- Kazała ci to zjeść, współczuję.
Rozgrywający uśmiecha się pod nosem i jedząc kanapkę obserwuje krzątającego się po kuchni Igłę.
- Mówiłem coś jak przyjechałem?- pyta z pełną buzią.
- Przy jedzeniu się nie gada bo się w brzuszku źle układa! - recytuje Krzysiek z śmiertelnie poważną miną- No i co się śmiejesz? Domi zawsze tak mówi, w przedszkolu ją nauczyli.
Łukasz jest niemalże popłakany ze śmiechu.
- A wracając do twojego pytania to wygadałeś mi się, po czym zacząłeś przepraszać, bo skapnąłeś się, że jest czwarta rano, a ja mam o dziesiątej trening i chciałeś wracać do Włoch. Piętnaście minut cię przekonywałem, że nie ma już samolotu.
- O matko, sorry. Dużo się wczoraj działo.
- Wybaczam ci, w końcu to ja cię namówiłem do picia. - śmieje się Ignaczak i patrzy na zegarek- Cholera, muszę iść na trening. Idź się połóż zanim dzieciaki wrócą bo nie dadzą ci żyć.
Krzysiek zgarnia z przedpokoju torbę treningową i wychodzi z domu, a nie dłużej niż dziesięć minut później, kiedy Żygadło męczy się z ostatnią kanapką, do środka wpada zgraja Iglątek i sama Igiełka, jak spora ilość ludzi mówi na Sebastiana i Dominkę oraz Iwonę.
- Cześć Łukasz! - mówi radośnie szatynka, przytulając go do siebie- Smakowało śniadanie?
- Bardzo! - odpowiada, przełykając ostatniego kęsa kanapki.
Bierze na ręce Domi i robi samolot, na co mała piszczy z uśmiechem, za to z młodym Ignaczakiem, małą kopią swojego ojca, wita się uściśnięciem dłoni, jak z prawdziwym mężczyzną.
- Iglątka się za tobą stęskniły. - śmieje się Iwona, patrząc jak jej dzieci próbują zająć uwagę rozgrywającego.
- Ja za nimi też.- oznajmia zgodnie z prawdą i bierze oboje za ręce, pozwalając się prowadzić do królestwa zabawek.
Zostaje wciągnięty w życie lalki barbie, Dominiki, ba, nawet dostaje własną lalkę, którą dziewczynka wspaniałomyślnie nazywa jego imieniem, mimo, że to kobieta. Łukaszka, jak chrzczą lalkę razem z Sebkiem, pracuje na budowie nowej sali, w której odbędą się Igrzyska Olimpijskie z klocków Lego. Cóż, widać, że młody Ignaczak interesuje się siatkówką, bo o Olimpiadzie mówi co chwilę, pewien, że tata przywiezie z niej kolejny medal.
- Obiecał mi, że jak dostaniecie się do finału to polecimy z mamą samolotem do Londynu i zobaczymy mecz na żywo, uwierzysz? - ekscytuje się, na co Żygadło uśmiecha się szeroko.
- Będziesz musiał wsiąść do samolotu, a ty się przecież boisz samolotów, Sebek. - przypomina mu, a ten wyraźnie traci zapał do dalszej budowy, uznając, że jest na to zbyt dorosły i siada do komputera, włączając Fifę. W tym samym momencie Domi wchodzi mu na plecy, krzycząc "Patataj!", a Iwona staje w drzwiach pokoju.
- Jak stąd wyjedziesz to będziesz bardziej zmęczony niż po Pucharze Świata. - mówi wesoło, obserwując jak jej córka głaszcze siatkarza po włosach.
- A da się być bardziej zmęczonym? - śmieje się Łukasz, a dwa dni później, stojąc z Ignaczakami na lotnisku  , całkowicie zgadza się z Iwoną. Jest zmęczony ale szczęśliwy, bo choć dzieciaki dały mu popalić to przynajmniej oderwał się od tego wszystkiego, co sprawiło, że tu przyjechał.
- Tak może być zawsze, Ziomek. - mówi mu Krzysiek, kiedy się żegnają- Wystarczy, że naprawdę wrócisz do Polski.
A Żygadło kiwa głową i z uśmiechem idzie w stronę hali odpraw.


Nie wyrabiam czasowo, nie spodziewałam się tego. Przepraszam, że nie czytam i nie komentuję u Was.

6 komentarzy:

  1. Tak Łukasz, zjaw się w Polsce. baw igiełki, pij na umór ale nie sam. nie we Włoszech, nie przed (doprawdy, uroczym!) Emilem i nie z Sofią, nastoletnią dziwką. Zjaw się tu. Obok Igiełek, buduj halę z lego i bądź dalej tym fajnym, chociaż nieco pogubionym facetem.

    Chcę więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawa w samolot na kacu musi być czymś super. :D
    Mam nadzieję, że rozdziały będą się pojawiać systematycznie, bo ja chcę jeszcze! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja z samolotem to coś, co rozpieprza. Jednego dnia jest we Włoszech, zapija się na amen, a następnego nawet nie wie, skąd się wziął w Rzeszowie. Jea!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze chciałabym to zobaczyć zalanego w trupa Żygadłę którego jakimś cudem przepuszcza obsługa na lotnisku i wpuszcza do samolotu, to musiałaby być zabawne :)To go Iglątka wykończyły, ale przynajmniej Łukasz pobył w towarzystwie przyjaciół.
    Ponawiam , proszę o informowanie, wpisałam się do zakładki, ale info nie doszło, nie wiem czy to moje gg czy coś innego

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh Łukasz, Łukasz! Chyba nie chciała bym widzieć zalanego w trupa dwu metrowego faceta!
    Podoba mi się wizja Łukasza bawiącego się z dzieciakami! Jakoś ten osobnik pasuje mi do roli ojca jak nikt!

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się :) Łukasz jest tutaj uroczy, nawet jak napity, a z Igły taki dobry przyjaciel. Brakuje tylko Ziomkowi jakiejś dobrej kobiety, ale to pewnie z czasem.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń