poniedziałek, 17 września 2012

| 2 | Remember that everyone you meet is afraid of something, loves something and has lost something.

- Wiesz co, Luke? - zagaja barman, Emilio, a Łukasz patrzy na niego nieprzytomnym wzrokiem.
Naprawdę nie ma pojęcie jak rodzice mogli nazwać tego człowieka Emil. Może kiedy był noworodkiem to był słodki? Nie, to niemożliwe. Wielki chłop, większy nawet od samego Łukasza, z długimi, związanymi w kucyk włosami i brodą. W uszach tunele, rozdwojony język, ciuchy jak u typowego metala, z tym, że Emilio nie słucha tego typu muzyki. Wręcz przeciwnie, lubi posłuchać trochę klasyki i zna Chopina- to właśnie było jego pierwsze skojarzenie z Polską, kiedy Żygadło powiedział mu skąd pochodzi.
- Nie wiem?
- Ja myślę, że ty powinieneś się przestać przejmować babami. Baby to baby, nikt ich nie zrozumie. No chyba, że zdradziłeś tą swoją żonę, że się z tobą rozwiodła, co?
Żygadło wzdycha ciężko i wypija ostatnią kroplę z trzeciego już piwa.
- Nie i uprzedzając twoje pytanie ona też mnie nie zdradziła. Chyba. - mówi- Po prostu przestała mnie kochać.
Emilio patrzy na niego z troską i napełnia kolejny kufel, stawiając go przed Łukaszem.
- Nigdy nie zrozumiem fenomenu żenienia się, serio.- stwierdza barman- Skąd możesz wiedzieć, że osoba, którą poślubisz będzie z tobą do końca życia? Trzeba by było mieć wehikuł czasu, czy coś w ten deseń. Poza tym, wesele i te sprawy. Za dużo kasy na to idzie, założę się, że za to co wydałeś na ślub mógłbyś otworzyć bar.
- Kiedy się żeniłem to serio myślałem, że to na całe życie. Wiesz to było dziesięć lat temu, młody byłem jak cholera. Pieniądze się tak nie liczyły dla mnie, tylko ona.
- No i widzisz co z ciebie zostało? Siedzisz w barze w obcym kraju, masz zszyty łuk brwiowy i wali od ciebie piwem na kilometr. W dodatku wybulisz na taksówkę ze 25 euro, bo nie masz czym wrócić, a w komunikacji miejskiej cię pobiją.
- Dzięki, stary. - Żygadło klepie barmana po ramieniu- Dobry z ciebie kumpel.
- Spoko.
Gdy tylko Emilio odchodzi na drugi koniec lady by przyjąć zamówienie od kilku  facetów, obok Łukasza siada młoda dziewczyna. Brunetka, jak zauważa z ulgą. Uśmiecha się do niego promiennie.
- Nie postawisz mi drinka? - pyta, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Łukasz patrzy na nią uważnie, nie bardzo wiedząc co zrobić. Cóż, jest wolnym człowiekiem, może więc flirtować z na oko dziesięć lat młodszą dziewczyną, nie?
- Czemu nie. - stwierdza i woła Emilio, który krytycznym wzrokiem lustruje kobietę, lecz stawia przed nimi dwie literatki z trunkiem- Łukasz.
- Sofia. Nie brzmisz jak Włoch, z imieniem też coś nie tak. - zauważa, wpatrując się w niego jak w ósmy cud świata.
- Jestem Polakiem.
- Ah, Polska, fajnie. - mówi, a Łukasz ma wrażenie, że gorączkowo zastanawia się gdzie ten kraj leży- Za co pijemy?
Żygadło wlepia wzrok w drinka.
- Za wolność.- mruczy pod nosem, wypijając jego zawartość. Sofia robi to samo i wraca do przyglądania się mu. Zaczyna go to irytować i żałuje, że jej nie spławił.
Przysuwa stołek coraz bliżej niego, a długim, pomalowanym na czerwono paznokciem zaczyna jeździć po jego udzie. Żygadło marszczy brwi, odsuwając jej rękę.
- Nie podoba ci się? - Sofia wygląda na wyraźnie zdziwioną.
- Nie.
Dziewczyna prycha i wyciąga z niewielkiej torebki papierosa, zapalając go.
- Jeszcze żaden facet mi nie odmówił. - oznajmia, kręcąc głową z niedowierzaniem na co Łukasz reaguje śmiechem.
- Przykro mi. - wzrusza ramionami- Mogę ci postawić jeszcze jednego drinka w ramach rekompensaty.
- Pierdol się. - warczy i wstaje z krzesełka- Ale nie ze mną.
Żygadło dusi w sobie śmiech, nie wierząc w co się przed chwilą wpakował i patrzy jak kobieta chybotliwie idzie na gigantycznych obcasach do drzwi. Nagle zatrzymuje się obok jednego ze stolików i z przerażeniem patrzy na łysawego mężczyznę.
- SOFIA?- słychać jego krzyk.
- Tata.. - mruczy pod nosem, spuszczając głowę.
- DZIECKO, CZYŚ TY ZWARIOWAŁA? JAK TY JESTEŚ UBRANA? CO TY SOBIE MYŚLISZ, MASZ SIEDEMNAŚCIE LAT, A WYGLĄDASZ JAK DZIWKA!
Tak właśnie mówi, a Łukaszowi aż szczęka opada z wrażenia. Cóż, trzeba przyznać, że dziewczyna umiejętnie postarzyła się o kilka lat.
- Nie chcę nic mówić, ale postawiłeś drinka jakiejś małolacie.- zauważa Emilio, podchodząc do niego, a Żygadło wzrusza ramionami, dalej powstrzymując śmiech.
- Chyba koniec wrażeń jak na dzisiaj. Zamówisz mi taksówkę?
- Mhm.

Łukasz po raz kolejny tego dnia używa pod nosem chyba wszelkich przekleństw, które zna, czekając na taksówkę w gigantycznej śnieżycy, ta jednak najwyraźniej nie ma zamiaru przyjeżdżać. Obiecuje sobie, że od jutra będzie zakładał szalik i w akcie desperacji postanawia iść na nogach, kiedy przy krawężniku staje srebrny Opel.
Z ulgą otwiera drzwi i mrucząc ciche "dobry wieczór" zajmuje miejsce pasażera. Dopiero później patrzy na swojego kierowcę. A raczej panią kierowcę. Przełyka głośno ślinę.
- Gdzie pana zawieźć? - pyta z miłym uśmiechem blondynka, odwracając głowę w jego stronę.
Patrzy na nią tępo, bo cholera, mimo, że od dzisiaj nienawidzi blondynek to ta naprawdę jest ładna. I miła. I wydaje się być urocza.
- Corso Francia 25. - udaje mu się powiedzieć i kiedy dziewczyna rusza, dla pewności zapina pas.
Boże, miał przecież nigdy nie jeździć z kobietą, a tymczasem siedzi obok taksówkarki, jeżeli w ogóle jest takie słowo i wydaje mu się, że zaraz przypieprzą w jakąś lampę.
- Niech się pan nie martwi, umiem prowadzić. - oznajmia blondynka, uśmiechając się niemrawo.
- Nie miałem co do tego wątpliwości. - kłamie Żygadło.
Oj Łukasz, zgnijesz w piekle.





Dziękuję.
Dodałam odnośnik do Informowanych pod nagłówkiem, prosiłabym o wpisanie się tam nowych czytelników bo nie ogarnę potem.
 

3 komentarze:

  1. Hm. Szczerze mówiąc trochę wątpiłam w Łukasza i myślałam, że da się skusić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz się wpiszę do informowanych bo musiałam nadrabiać, a nie lubię, tego, nie powiem Łukasz miła ciężki dzień i wiele przygód tych mniej fajnych się na niego zrzuciło w ciągu tych kilku godzin, mam jednak nadzieje że przeżyje tą podróż taksówką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawa dla Ziomka, że się złamał i nawet po pijaku nie uległ jakiejś małolacie...:)

    OdpowiedzUsuń