Tysiące
gwiazd rozświetla niebo nad jednym z włoskich miast, sprawiając, że ludziom
spacerującym tego późnego wieczoru po Trydencie ani się myśli wracać do domów,
siedzenia z przyzwyczajenia na rozklekotanej kanapie przed telewizorem i
oglądania kolejnego programu rozrywkowego ze sławami w roli głównej. Ludzie
różnej narodowości, koloru skóry, wyznania, poglądów politycznych, orientacji
seksualnej, a łączy ich jedno- chęć ucieknięcia przed codziennym życiem,
problemami i rutyną. Chęć poczucia się kimś więcej niż osobą w tłumie, kimś
wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju.
Każde z nich ma na koncie
wzloty i upadki, głowę pełną marzeń tych bardziej i mniej realnych, i tych do
których nie chcą się przyznawać, bo przecież nie wypada. Tak naprawdę wszyscy
są tacy sami, mimo że tak różni.
Księżyc
dzisiejszej nocy jest przepiękny, zaledwie mały rogalik na tle ciemnego
sklepienia. Jakby go obrócić o kilkadziesiąt stopni można by zauważyć, że
wygląda jak uśmiech, wesoła buzia malowana zawsze przez dzieci przy okazji
tworzenia na kartce człowieka. Czyżby te małe osóbki postrzegały świat jako
zawsze szczęśliwy i pełen radości? Dlaczego świat nie może być taki, jak one go
widzą?
Milion pytań, a zaledwie
kilkaset odpowiedzi. Reszta pozostaje w naszych głowach, wywołując w nich
kompletny mętlik. W tym momencie zmienia się nasze spojrzenie na świat, stajemy
się albo optymistami, albo widzimy wszystko w ciemnych barwach. A nie warto by
było jeszcze raz spojrzeć na nasze życie z innej perspektywy? Z perspektywy
tego, co nam się już udało, a nie licznych porażek?
Łukasz siedzi na balkonie swojego mieszkania na obrzeżach Trydentu i wolno
sączy wino. Jutrzejszy dzień ma odmienić całe jego trzydziestoparoletnie życie
i on doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Z wnętrza domu słychać głos Artura
Rojka, śpiewającego, że nawet kiedy będę
sam nie zmienię się, to nie mój świat, a Łukasz ma wrażenie, że ten tekst
aż za bardzo oddaje jego obecną sytuację. Spogląda na stolik, stojący obok
wiklinowego fotela i ostrożnie bierze w dłoń dawno już otwartą kopertę
zaadresowaną na jego nazwisko. Palcami dotyka znaczka przedstawiającego paryską
wieżę Eiffela.
- Mógłbyś się wziąć w
garść. - mówi sam do siebie, wstaje i wchodzi do sporego salonu. Szybko
podchodzi do kominka i wrzuca tam list, jakby obawiając się, że rozmyśli się i
postanowi go zatrzymać. Ale po co, na pamiątkę?
Idzie do znacznie
mniejszego pokoiku, skąd po zastanowieniu bierze jedną z butelek uwielbianego
przez siebie wina. Wyłącza muzykę i w ciszy sączy bordową ciecz. Przychodzi
ukojenie.
Ile
razy zapowiadano już koniec świata? Ile razy mówili, że na naszą planetę
spadnie meteoryt, burza słoneczna sprawi, że elektryczność przestanie istnieć,
powodzie zaleją całe miasta, tornada pochłoną lasy, a huragany porwą domy? Czy
kiedykolwiek naprawdę w to wierzyliśmy? Bo przecież każde z nas osobna przeżywa
w życiu swój własny koniec świata, kiedy wszystko inne przestaje się liczyć,
jesteś ty i myśli, które za wszelką cenę chcą cię zniszczyć.
Czym jest śmierć? Jak
wygląda umieranie i co się dzieje później? Czy hasamy wesoło w lepszym świecie
wśród obłoczków, a może gnijemy w drewnianej trumnie kupionej dzięki polisie
Moi Bliscy, nawet tego nieświadomi?
Coś się kończy i coś się
zaczyna. A w pewnych wypadkach to właśnie koniec może być początkiem.
_____________________________________________________
Dobry wieczór, to ja.
Wracam, chyba tak to można określić. Nie musicie się bać przestojów ani niczego innego- Łukasz jest calusieńki napisany i dlatego się tu pojawia. Zmieniłam witrynę z wiadomych przyczyn, uzupełniłam Biblioteczkę- pod nagłówkiem są odnośniki. Zapraszam też na mojego Wywiadera.
Na razie nie będę proponować informowania, bo nie wiem ile Was tu będzie. Mam nadzieję, że Łukasz przypadnie Wam do gustu, bo dla mnie to w pewnym sensie przełamanie, opowiadanie, które zaczęłam pisać po skończeniu Baśki, później zostało porzucone, skasowane i napisane od nowa. I tak oto jestem znów w blogowym świecie. Komentarze mile widziane, bo często się zastanawiam jak bardzo się stoczyłam, jeżeli chodzi o pisanie, przez te kilka miesięcy.
No, rozgadałam się. W każdym razie miło tu znowu być. Do zobaczenia za parę dni (:
Cieszę się, że wróciłaś. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie wyobrażam jak pomykam ulicami Trydentu i pragnę być wyjątkowa. Taaak, widzę to. :)
Moja ulubiona piosenka Coldplay i Florence też. :)
Fajnie że znów jesteś :) Podoba mi się że historia dostała takie miejsce w którym będzie się rozgrywać, Czasami mam już dość tych naszych polskich realiów :P Jako że to wstęp to nie będe się rozpisywać, bo nie wiadomo w którą stronę to wszystko pójdzie. Mnie możesz informować tak jak wcześniej przez gg 35401276
OdpowiedzUsuńNo ja czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń